Jak jeść, żeby nie chorować?
Większość z nas obawia się wirusa Covid-19, który wymusza zmiany w naszym życiu zawodowym i prywatnym. Czas pandemii sprzyja także zmianom w trendach konsumenckich. Rośnie zainteresowanie produktami BIO i EKO, nie tylko wśród młodszych klientów. Jak reagują na to producenci żywności i handlowcy?
Rzeczywiście, wielu konsumentów coraz bardziej dba o zawartość opakowań, czyta etykiety i unika szkodliwych składników. Są to głównie osoby posiadające sporą wiedzę na temat zdrowego żywienia. Zauważa się także rosnące zainteresowanie hasłami, ale nie bezpośrednio samym tematem. Stąd w wielu znanych sieciach handlowych wprowadzane są całe działy pod szyldem „EKO” czy „BIO”. Jednak produkty, jakie tam znajduję, często nie spełniają surowych kryteriów, jakim podlega tzw. zdrowa żywność. Te produkty nadal zawierają tłuszcze, które źle wpływają na nasze serce czy naczynia krwionośne. Najczęściej ofiarą padają osoby starsze, na które pozytywnie wpływa świadomość, że kupią coś BIO, czyli zdrowego. A dany produkt niekoniecznie musi być zdrowy.
W sytuacji rosnącego ryzyka zachorowań na Covid-19 producenci żywności dodają do swoich produktów witaminy, cynk i inne preparaty, aby zachęcić nas do zakupu. Czy uważa Pani, że jest to wskazane dla naszego organizmu?
Czy witaminy A, D, E, K podniosą moją odporność? Na pewno tak. Ale ich przyswajalność zależy od tego, czy rozpuszczą się w tłuszczach. Jeżeli więc nie będę wiedziała, że warto produkt tak wzbogacony jeść wraz z tłuszczem, w żaden sposób nie skorzystam z dobrodziejstw w nim zawartych. Po drugie, o wiele lepiej przyswajalne przez nasz organizm są witaminy zawarte w odpowiednio skomponowanym posiłku. Wbija się nam do głowy, ze witamina C zawarta jest w cytrynie, a nie mówi o tym, jak wiele znajdziemy jej w warzywach takich jak szpinak, jarmuż, brukselka, kiszona kapusta i wielu innych.
Co zatem warto jeść, żeby być w jak najlepszej kondycji i „nie dać się” wirusowi?
Przykładów jest mnóstwo. Najbardziej przydatne zamieszczam w tabelce ilustrującej ten artykuł. Warto ją wyciąć, powiesić na lodówce i konsultować zanim wydamy kolejne dwieście złotych na reklamowane suplementy diety czy egzotyczne specjały.
Czy zdrowe żywienie ma rzeczywiście tak duży wpływ na wzrost odporności, jak myślimy?
Absolutnie tak, to nie jest mit. Wiem po sobie, że to, co zjadam, ma wpływ na moje samopoczucie i odporność. Ale to nie tylko kwestia samego pokarmu. To także planowanie dnia, żeby przed śniadaniem mieć czas na napój probiotyczny. Oczywiście także na to, żeby znaleźć czas na spokojne zjedzenie tego ważnego posiłku. Warto świadomie planować zawartość lodówki, żeby zapewnić sobie komfort jedzenia.
Cukrzyca, nowotwory, choroby serca, otyłość – te choroby cywilizacyjne wielu lekarzy bezpośrednio wiąże z kwestią złego żywienia i trybu życia. Jak możemy im zapobiegać?
W przypadku chorób serca od razu sugeruję zastąpienie tłuszczów zwierzęcych tłuszczami roślinnymi zawartymi w orzechach, ziarnach, oliwie z oliwek. Otyłość z kolei prowadzi do cukrzycy typu II, z którą obcuję na co dzień w mojej pracy zawodowej. Z przerażeniem obserwuję w sklepach, co ludzie wkładają do koszyka. Przede wszystkim – ogromne ilości cukru. A wystarczy soki zamienić na wodę z cytryną, wodę z odrobiną wyciśniętego soku z pomarańczy, grejpfruta… Tłuszcze to kolejny wróg. Chipsy są atrakcyjne, zabijają nudę, łączą podczas wspólnego oglądania telewizji. Ale dlaczego nie spróbować zastąpić ich zdrową przekąską, jak na przykład surową marchewką lub chipsami jabłkowymi? Przecież nie mamy jak i kiedy spalić tych wszystkich kalorii. Specjaliści mówią o konieczności przeznaczenia pół godziny w ciągu dnia na wysiłek fizyczny. A my często nie mamy na to czasu, zmęczeni ciągłym trawieniem, tym nieustannym byciem „po posiłku”. Już nawet nie pamiętamy, czym jest głód. Nasz organizm do niego tęskni. A my nie dajemy mu szans. Coraz częściej mówi się o wprowadzaniu głodówek. Są to świadome i bardzo słuszne wybory. Osobny rozdział to alergie. Na wszystko. Ale nadal jemy to, na co reagujemy wysypką, katarem, zmęczeniem, bólem głowy. Tolerujemy to i sięgamy po suplement diety. On zadziała, żeby cię nie swędziało, nie bolało. Powinniśmy jednak raczej zastanowić się nad źródłem tego swędzenia czy bólu.
Kiedy rozpoczęła Pani działalność, zaczęła Pani publikować blog tematyczny na stronie internetowej swojego sklepu. Skąd ten pomysł u handlowca?
Coraz więcej osób uświadamiało mi, że mam wiedzę, którą warto się dzielić. Jeden ze znajomych mówi: „Zaczekaj, ty mi opowiadaj o tych octach, a ja to sobie zapiszę, bo zapomnę.” Ktoś inny dzwoni do mnie: „Słuchaj, Ania. Co ty takiego zdrowego zjadasz na to śniadanie?” Zrozumiałam, że mimo braku pewności siebie mam dużą wiedzę i mogę się nią dzielić. Stąd blog i filmiki na stronie mojego sklepu.
Dodatkowo prowadzi Pani społecznie „Sobotę dla Zdrowia”. To chyba jedyny taki „dyżur” w Warszawie i okolicach?
Pomysł narodził się po rozmowach z osobami cierpiącymi na różne dolegliwości, dla których współczesna medycyna nie ma jednoznacznych rozwiązań. Szukały ich nasze prababki w nowocześnie brzmiących „SUPERFOODS” i ziołolecznictwie. Dzisiaj ja polecam – kiedy spirulina, kiedy maca, a kiedy jęczmień. Od lat pracuję z osobami chorymi na cukrzycę i chętnie podpowiem, co warto jeść, a czego unikać. Na przykład, większość ludzi nie ma pojęcia, czym jest skrobia oporna, która jest tak wartościowa. Dotyczy to całego sposobu żywienia osób z cukrzycą.
„Sobota Dla Zdrowia” to mój społeczny dyżur w sklepie „Zielone Mielone” w Pruszkowie, w godzinach od 10.00 do 14.00. Pomagam i wyjaśniam, ale nigdy nie zastąpię lekarza. Wizyta w gabinecie, bycie pod opieką, są kluczowe. Jednakże większa świadomość, lepsze żywienie – to wzmacnia każdą terapię.
To mój pierwszy wywiad dla gazety. Został on dzisiaj opublikowany na łamach Przeglądu Regionalnego https://www.przegladregionalny.pl/jak-jesc-zeby-nie-chorowac/
Komentarze
Napisz komentarz